Mieć serce do sukcesu

Sukces jest dla ciebie – głosi kategoryczne, perswazyjne stwierdzenie w tytule książki Davida Hawkinsa. Trudno mi się z nim nie zgodzić, podskórnie czuję, że to, co przeczytałam jest rzeczywiście – jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało – przepisem na sukces. Jednocześnie – jak uprzedzał autor – po skończonej lekturze stwierdziłam, że zawsze to wszystko wiedziałam.

Sukces powstaje w sercu, zysk w głowie

Po przeczytaniu książki uświadomiłam sobie, że już doświadczyłam tego, o czym pisze Hawkins. Moje sukcesy nie przekładały się w prawdzie na pieniądze, ale nie ma w tym nic dziwnego – przez dłuższy czas miałam przekonanie, że zarabianie to ciężka praca i zmagania. Z resztą, zewnętrzne atrybuty sukcesu nie są jego warunkami, raczej skutkami ubocznymi. Już samo doświadczenie sukcesu jest cenne i myślę, że znane każdemu. Przychodzi mi do głowy przynajmniej kilka takich wydarzeń z mojego życia…

Mam osiemnaście lat i po raz pierwszy jestem wychowawcą na kolonii zuchowej. W kadrze oprócz mnie jest siedmioro innych harcerzy i harcerek, pod opieką mamy kilkadziesiąt dzieciaków, które równie dobrze mogłyby być naszym młodszym rodzeństwem; odpowiedzialność jest ogromna. Na kolonii mam niesamowicie dużo energii (wspominam ten fenomen jeszcze wiele lat później, w chwilach, kiedy mi jej brakuje, choć obiektywnie muszę wykonać dużo mniej zadań, niż wtedy w czasie wakacji). Budzę się wyspana i gotowa do działania po kilku godzinach snu. Zjawiam się we właściwym miejscu we właściwym czasie – np. kiedy w autobusie jeden z chłopców zaczyna wymiotować, udaje mi się podsunąć mu foliową torebkę, którą szczęśliwie mam akurat w kieszeni. Jakimś cudem uspokajam dziewczynkę z dużą skłonnością do płaczu i marudzenia. Wiem, co powiedzieć, żeby zażegnać spór i nie doprowadzić do awantury, choć wydawała się nieunikniona.

Wszyscy wychowawcy mieli wtedy sporo podobnych sytuacji. To drobne rzeczy, ale przesądziły o sukcesie kolonii. Przez cały wyjazd odczuwałam głównie radość i przyjemność, byłam też całkowicie zaangażowana w to, co robiłam.

Na I roku studiów moja grupa ma zajęcia w redakcji lokalnej gazety. Pod okiem wydawcy inscenizujemy konferencję prasową i ćwiczymy warsztat. Kiedy już wychodzimy, dziennikarz proponuje mi praktyki w gazecie. Jestem dumna i szczęśliwa, że praktyki znalazły mnie same. Jedyne co zrobiłam, to wykonałam swoje zadanie na zajęciach najlepiej jak umiałam.

Przepływ, flow, radość, przyjemność i spokojna pewność, że nie ma problemów nie do pokonania. Rzeczy po prostu się dzieją. Taki jest sukces, o którym pisze Hawkins. To skutek tego, jacy jesteśmy i z jaką intencją działamy. Nie zależy od zewnętrznych okoliczności, dlatego każdy może go osiągnąć.

Wszystkie pieniądze, których nie zarobiliśmy

Hawkins pisze, że nie robią na nim wrażenia sumy, które ludzie zarobili, zmagając się i walcząc, tylko… te, których w ten sposób nie zarobili. Mogliby osiągnąć dużo lepsze wyniki – także finansowe – gdyby odnieśli prawdziwy sukces, a więc gdyby działali z intencją, by dać z siebie wszystko co najlepsze i by przyczynić się do polepszenia życia innych.

Aby zobrazować sytuację ludzi zmagających się i walczących, Hawkins przywołuje historię eksperymentu, wykonanego na małpach. Małpa siedzi w klatce i wkładając rękę pomiędzy pręty, usilnie próbuje dosięgnąć bananów, które leżą przed nią. Jest tak pochłonięta swoimi wysiłkami, że nie widzi otwartych drzwi. Jak czytamy: Gdyby małpa zobaczyła, że drzwi są otwarte, mogłaby wziąć tyle bananów, ile zdołałaby unieść. Tak samo jest w przypadku bogactwa i sławy, które przychodzą wraz z tym, że coś sobie uświadomimy. Sukces jest przejawem tego, co już zaistniało. To, co świat uważa za bogactwo i sławę, jest jedynie symbolem i zewnętrznym przejawem tego, co już się „wydarzyło”.

Lektura książki Hawkinsa pomaga zrozumieć, jak stać się człowiekiem, odnoszącym sukcesy oraz w jaki sposób sukces przekłada się na obfitość. Autor ponownie mówi w niej o swoich koncepcjach siły i mocy. Wskazuje także na kluczową rolę przekonań w kształtowaniu naszej rzeczywistości, nawiązując po raz kolejny do wspomnianego eksperymentu: W pewnym sensie to pech, gdy małpa dosięgnie jednego banana. Wtedy jest już stracona. Mając to doświadczenie, będzie pewna, że sposobem na zdobycie bananów jest napieranie na pręty klatki. Taki program będzie odgrywał się w niej do końca życia.

Hanna Pernak

Przeczytaj fragment książki „Sukces jest dla Ciebie” tutaj>>