Co tak naprawdę uwalniam?

Emocje nie są tym, czym się wydają na pierwszy rzut oka. Mają złożoną strukturę. Praca z nimi jest jak odkrywanie kolejnych, coraz głębszych warstw. Często okazuje się, że obecność jednego uczucia jest tylko konsekwencją istnienia drugiego, które wymaga uwagi. Czuję więc złość, a może bardziej strach? Co jest pierwsze, co mocniejsze? Co tak naprawdę muszę uwolnić najpierw?

Nie mogę tego czuć!

Jako dziecko często doświadczałam strachu. Dorośli z mojego otoczenia odpowiadali na to: Ty to się wszystkiego boisz! Nie możesz się tak ciągle obawiać. Jak chcesz sobie poradzić w życiu?

Komunikat wyrażał: strach jest zły i masz go nie czuć. Więc starałam się nie bać – najlepiej jak umiałam. Usiłowałam wyrzucić to uczucie ze swojego życia. Strach został stłumiony. W procesie wychowania uczy się nas etykietowania uczuć i dzielenia ich na te pożądane i te, których nie powinniśmy doświadczać. Jak pisze Hawkins: „Konfrontując się z żalem i smutkiem, często w pierwszej kolejności musimy uznać i uwolnić wstyd i zażenowanie, z powodu tego, że je czujemy”. Powyższa prawidłowość dotyczy nie tylko żalu i smutku, ale wszystkich trudnych emocji. W tym przypadku, paradoksalnie, emocja sama w sobie nie jest problemem! Tym, co odpuszczamy, jest wyuczony opór przed jej odczuwaniem.

Korzyści z negatywnych uczuć

Podobnie rzecz ma się w przypadku czerpania korzyści z negatywnych stanów. Kiedy obwiniamy, nie musimy konfrontować się z rzeczywistością i przejmować odpowiedzialności. Możemy w swoich oczach być biedną, niewinną ofiarą i usprawiedliwiać swoją bierność.

Ten sam mechanizm działa na polu relacji.  Beznadzieja, bezradność, apatia, żal, depresja, użalanie się nad sobą, jak czytamy: „Mają na celu: pozyskanie sympatii, odegranie się, otrzymanie wsparcia, sprawienie innym przykrości i uzyskanie pomocy”. Aby uwolnić takie uczucia, musimy najpierw uświadomić sobie i odpuścić całą satysfakcję, która się z nimi wiąże. Warto też wtedy zweryfikować, czy za niewielkie korzyści, nie płacimy zbyt wysokiej ceny.

Odpuścić lęk, żeby uwolnić złość

W procesie uwalniania pracujemy nie bezpośrednio z trudną emocją, a z uczuciem, będącym jej przyczyną – tutaj też znajduję przykład z własnego doświadczenia:

Przez lata byłam bardzo wrażliwa na krytykę. Komunikat, który większość osób traktowała jako informację, jak mają postępować, ja odbierałam bardzo osobiście – jako atak i dowód mojej porażki. Pojawiała się złość. Zamiast po prostu przyjąć to, co słyszałam, zaczynałam się kłócić i argumentować, żeby tylko zbić zarzuty i uzasadnić, że postąpiłam słusznie. Poradzenie sobie z takim schematem postępowania wymagało zmierzenia się z tym, co kryło się za złością.

Dlaczego te same słowa mogły być przyjęte spokojnie przez innych, a we mnie powodowały zdenerwowanie? Żeby odpuścić złość, musiałam skonfrontować się z lękiem przed odrzuceniem oraz z perfekcjonizmem, które nie pozwalały mi na popełnienie błędu i kazały dowodzić swoich racji w kłótni. Złość była więc rezultatem istnienia innych emocji.

Nowa perspektywa

Opisane wyżej przykłady pokazują, jak uczucia są ze sobą powiązane. O innych takich powiązaniach i przyczynach naszego przywiązania do emocji przeczytamy w „Technice Uwalniania” Hawkins demaskuje w niej nasze strategie – opisując poszczególne stany, doradza, jak je uwolnić. Ostatecznie prowadzi do konkluzji, że przyczyną naszych problemów nie są zewnętrzne okoliczności, a nasze spojrzenie i sposób podejścia do nich.

Hanna Pernak