W domu wszyscy zdrowi, czyli krótka historia o rodzinnym chorowaniu

Uwolnienie. Uwalniam swoją twórczość. To dzięki przebytej chorobie swojej i mojej córki, piszę te słowa. Wdzięczność. Dziękuję jej, że wybrała mnie na swoją mamę i że każdego dnia mogę doświadczać tak wiele. Świadomość. Świadomie patrzę i wybieram to, co mi służy. Poszerzam kręgi poznania i mój świat się zmienia.


Świadome zdrowienie

Nasze dzieci chorują, bo my – rodzice – chorujemy. Emocje żyją w dysharmonii z ciałem, a ciało tylko informuje, jaką przestrzenią w życiu należy się zająć. To, co jest ważne, to uważność oraz  głęboki kontakt z samym sobą, by móc odczytać sygnały płynące z ciała.

„Epidemia!”, „Nieszczęście”, “Mnie się przytrafiło”, “Mogę się zarazić”, “Moje dziecko przyniosło grypę z przedszkola…” – takimi, opartymi na strachu, przekonaniami kieruje się chorująca większość. Uwaga pozostaje na zewnątrz, a stan chorobowy wciąż trwa. Te utarte zwroty innych ludzi, powielanych z pokolenia na pokolenie oddalają nas od osobistej prawdy. „Dlaczego moje ciało choruje?”, „Co moje ciało chce mi przekazać?”, „Jakie potrzeby nie zostały zaopiekowane?”, „Jakie emocje nie zostały uwolnione?”.

Kiedy kilka lat temu zrozumiałam sens istnienia choroby, potraktowałam ją jako błogosławieństwo. Poczułam wdzięczność za to, że ciało chce mi coś bardzo ważnego powiedzieć. Wyszłam z poziomu niepokoju, wycofania oraz odrzucenia i przeniosłam się w strefę akceptacji. Dzięki temu w moim życiu rozpoczął się proces uzdrawiania.


Zdrowa matka – zdrowe dziecko

Zanim zostałam mamą, proces zdrowienia zachodził znacznie łatwiej,  ponieważ dotyczył on tylko mnie. Kiedy moja córka zaczęła chorować, pojawiły się we mnie niepokój, brak pewności siebie oraz ciążąca odpowiedzialność. Wszystkie te uczucia energetycznie ciągnęły mnie w dół, a tym samym nie pozwalały na zdrowienie.

Czułam, że wspomniane emocje nie są tylko moje – odkryłam w nich echa słów matki, babki, prababki – ich lęk o zdrowie dzieci. Codziennie pojawiało się nowe zaburzenie, a ja za każdym razem próbowałam się uporać z moim wspomnieniem czy przekonaniem.

Zapalenie krtani, katar, kaszel, biegunka – walczyłam z każdą oznaką, by tylko moja córka wyzdrowiała. I wtedy uważność zatrzymała się na… oporze. Czy słusznie myślę? Czy to jest to? Czy to na pewno to, a jak nie? Skoro to moje nieuświadomione przekonania i emocje wywołują zaburzenia u mojego dziecka, to czy sobie poradzę? Pozwoliłam sobie na tę niepewność. Przyglądałam się jej z uważnością. Pobudzałam świadomość do czystego widzenia i słyszenia, do wyraźnego odczuwania bez nakładania ocen i określeń. Moje oczy widziały czystą dobroć, a ja w sobie czułam bezwarunkową miłość. Zdjęłam z siebie odpowiedzialność matki, odpuściłam sobie i… wtedy dostrzegłam, że obie zaczynamy zdrowieć. Lecz by móc świadomie wyzdrowieć, potrzebowałam jeszcze bardzo ważnej rzeczy – dostrzec na nowo w sobie dziecko i jego niewinność.

Agnieszka Dolata, niania VIP