Głód. O jakim głodzie mowa?

Pragniemy coraz więcej, mamy nieustający głód wszystkiego, ciągle jesteśmy nienasyceni. Ukojeni na chwilę posiłkiem, zdaną maturą, awansem, poszukujemy wygody i zabezpieczenia socjalnego, marzymy o stabilizacji i świętym spokoju. Ale na tym się nie kończy…

Potrzebujemy bliskości innej osoby, uczuć i przynależności do grupy. Zdobywamy szczyty uznania społecznego, budujemy poczucie własnej wartości, a wreszcie pożądanie samorealizacji popycha nas w kierunku dzielenia się sobą z innymi. Na ile kto potrafi.

Potrzeba stałego poszerzania granic i zdobywania nowych obszarów społecznych, biznesu, kultury, nauki, całego kosmosu świata zewnętrznego napędza nasz rozwój. Niczym wdrukowany program.

Dlaczego mając w życiu niemalże wszystko, dorobiwszy się majątków i zdobywszy sławę – nie czujemy nasycenia? Dlaczego ciągle towarzyszy nam poczucie braku czegoś… niewysłowionego? Czym jest to, co wywołuje w nas głód?

Uważamy, że rozwijamy swoje ciała i osobowości zaczynając od zaspokajania potrzeb fizjologicznych i sięgając coraz bardziej stromych wyżyn intelektualno-duchowych. A jeśli wszyscy tkwimy w błędzie przyjmując warunkowanie psa Pawłowa nie tylko za podstawę funkcjonowania świata zwierzęcego, ale również i za kluczowy napęd rozwoju ludzkości? Co jeśli teza o dążeniu do zaspokajania potrzeb z kierunkiem od fizjologicznych do duchowych to ślepy zaułek? I może piramida Maslowa zamiast potrzeb fizjologicznych powinna mieć u podstaw pragnienia umysłu i jego świadomości?

Przecież nie przypadkiem choroby psychosomatyczne mają najpierw cząstkę Psyche, potem Soma. A nie odwrotnie. Ciało bowiem nie jest w stanie doświadczyć siebie samego jako ciało. Jest ono doświadczane umysłem człowieka za pośrednictwem zmysłów. Podobnie człowiek nie staje się tym kim jest poprzez siebie samego, tylko przez spotkanie z drugim człowiekiem. Doświadcza siebie jako jednostki zawsze tylko poprzez innych ludzi i poprzez relacje w grupie. A więc poznaje siebie, rozwija i staje się sobą tylko w kontekście społecznym. Od człowieka doznaje najcięższych i najbardziej dotkliwych przeżyć. I tylko w kontakcie z drugim człowiekiem może napełnić się prawdziwym szczęściem i osiągnąć spełnienie.

Więc może to nie kolejne zaspokajanie potrzeb ujętych w piramidzie Maslowa napędza nas do wznoszenia się wyżej? Może jest zupełnie odwrotnie – wiodącą jest świadomość obecna w każdym z nas. I to ona wprowadza umysł w odpowiedni stan emocjonalny za pośrednictwem neuroprzekaźników i hormonów, a to wywołuje dalsze reakcje chemiczne, które z kolei powodują, że ciału się chce. I dopiero wówczas ciało odczuwa głód, pragnienie, pożądanie…

Co jest więc przyczyną tego głodu? Skąd pochodzą emocje związane z niezaspokojeniem?

Przejadamy się i tyjemy, nie zaznając nasycenia. Jesteśmy nieustannie głodni pochwał, żyjąc w poczuciu niskiej wartości. Stajemy się perfekcjonistami, gonimy do bycia najlepszym i mamy potrzebę ciągłego doskonalenia się. Nałogowo. Napinamy nerwy jak struny w pogoni – za czym? Co takiego istnieje w naszym wnętrzu, nieustannie nakręca nas, określa kierunek podążania do…  Zmusza do poszukiwania i zaspokojenia – czego?

Czyżby chodziło od początku o głód Miłości? Czy wszyscy pragniemy jedynie prawdziwej bezwarunkowej miłości? A pozostałe potrzeby są tylko tego substytutami – atrapami ofiarującymi nam chwilę, gdy umysł zaznaje stanu zbliżonego do upragnionego.

Odkrycie wszechświata opartego na miłości i zrozumieniu, pozwala na zaprzestanie nałogowego poszukiwania wyjaśnień – zaspakaja głód wiedzy. Ekspresowe drogi do wytyczonych celów na kolejnych etapach poznania stają się nieśpieszną wędrówką ścieżkami życia, doświadczaniem chwili obecnej. Będąc samemu ze sobą połączonym, miłując siebie, zaprzestaje się poszukiwania „pokarmu” z zewnątrz. Nie ma potrzeby zajadania smakołykami każdego braku pochwały. Pojawia się komfort bycia tu i teraz.

Olga Wachterowa